„Demony to nie są realnie istniejące, wielkie, czarne, budzące przerażenie potwory. Demonem jest wszystko to, co uniemożliwia nam wyzwolenie.”
~ Maczik Labdryn (1055 – 1145)
Nakarm demony zamiast z nimi walczyć – to podejście wobec zagrożeń wydaje się sprzeczne z typową postawą człowieka Zachodu. Okazuje się jednak, że właśnie ta droga prowadzi do wewnętrznego spokoju i wyzwolenia. Demony to nasze obsesje, lęki, przewlekłe choroby, a także depresja czy uzależnienia. One są w nas; to siły, z którymi prowadzimy ciągłą walkę. Są jak wewnętrzni wrogowie, obracający w niwecz nasze najlepsze intencje. Czasem bywa tak, że demony mają nam dużo do zaofiarowania. Po pierwsze, budzą nas. Gdy dopada nas atak złości, stresu albo lęku, nie musimy traktować go jako czegoś, z czym trzeba walczyć, co należy stłumić albo ukrywać. Lepiej zobaczyć w tym demona, który doprasza się o naszą uwagę.
Metodę polegającą na nadaniu tym siłom określonej formy, a następnie karmieniu ich, zamiast podejmowania walki, przedstawiła w XI wieku nauczycielka buddyjska Maczik Labdryn.
Gdy nadajemy demonom formę jakiejś postaci, niewyraźne, nieokreślone energie albo szkodliwe wzorce nawykowe stają się widoczne. Możemy je wówczas uwolnić, żeby przestały działać jako niewidzialne, destrukcyjne siły. Jeśli zamiast nakarmić demona zaangażujemy się w konflikt, to nigdy nie wyjdziemy z niego zwycięsko: gdy podejmujemy walkę z wygłodniałym demonem albo gdy jesteśmy nieświadomi jego działań, on tylko nabiera sił i staje się jeszcze bardziej demoniczny.
Technika polegająca na personifikacji lęku lub nerwicy jest dobrze znana w zachodniej psychoterapii, jednak pięciostopniowa praktyka karmienia demonów idzie znacznie dalej. Jej dodatkowa wartość tkwi w tym, że nie poprzestajemy na personifikacji wewnętrznych wrogów i na wchodzeniu z nimi w interakcje, ale rozpuszczamy własne ciało i ofiarowujemy je jako pokarm, a w ostatnim kroku całego procesu doświadczamy niedualnej, medytacyjnej świadomości. Jest to stan wolny od ciągłej fiksacji na opozycji ja-inni. A to wykracza poza granicę, na której zatrzymuje się normalna psychoterapia.
Ujęcie to może otworzyć wam drogę do głębszej praktyki czie, ale możecie też poprzestać na wykorzystywaniu tej metody jako sposobu radzenia sobie z rozmaitymi problemami życiowymi.
Metoda oparta na zasadach czie jest prostą, złożoną z pięciu kroków praktyką, niewymagającą żadnej wiedzy na temat buddyzmu ani doświadczeń w tybetańskiej praktyce duchowej. Pierwszy krok polega na odszukaniu tych części ciała, w których najmocniej trzymamy naszego „demona” – może nim być uzależnienie, niechęć do samego siebie, perfekcjonizm, złość, zazdrość i w ogóle wszystko, co nas przygnębia i pozbawia energii, innymi słowy wszystko, czego się boimy. Maczig mówiła, że to, co przeszkadza nam w osiągnięciu wewnętrznej wolności, jest demonem. Mówiła też o bogach i bogodemonach. Bogowie to nasze nadzieje, nasze obsesje, tęsknoty i przywiązania. Bogodemon pojawia się wtedy, gdy nadzieja i lęk blisko się ze sobą łączą, gdy nieustająco przeskakujemy od nadziei do lęku. W kolejnych rozdziałach będę mówić głównie o demonach, ale wszystkie rozważania można równie dobrze odnieść do bogów i do bogodemonów.
W drugim kroku nadajemy energii odnalezionej w ciele spersonifikowaną formę stojącego przed nami demona. W trzecim odkrywamy, czego demon potrzebuje, stawiając się na jego miejscu, wręcz się z nim utożsamiając. W czwartym kroku wyobrażamy sobie, że nasze ciało rozpuszcza się i staje się nektarem, którego demon potrzebuje i którym możemy go nakarmić. Gdy demon się nasyci, okazuje się, że energia, która była w nim zablokowana, zamienia się w naszego sprzymierzeńca. Sprzymierzeniec zapewnia nam wsparcie i ochronę, a następnie rozpuszcza się w nas. Pod koniec czwartego kroku rozpuszczamy się w pustce, a w ostatnim, piątym, po prostu spoczywamy w naturalnym stanie umysłu.
PRZYGOTOWANIA
Karmienie demona trwa mniej więcej pół godziny. Znajdź wygodne miejsce, w którym będziesz czuć się bezpiecznie. Zadbaj, by nikt ci wtedy nie przeszkadzał. Najlepiej robić to z samego rana, przed innymi zajęciami, ale każda inna spokojna pora też jest dobra. Ustaw naprzeciwko siebie dwa krzesła albo dwie poduszki: jedną dla siebie, drugą dla demona i sprzymierzeńca. Zapewne podczas praktyki zechcesz mieć zamknięte oczy, więc miejsca do siedzenia powinny być dostatecznie blisko, żebyś mógł się łatwo przesiąść. Zamknięcie oczu pomaga skupić się i zachować uważność podczas wyobrażonego spotkania z demonem. Ale może się też zdarzyć, że zanim nauczysz się całej procedury na pamięć, będziesz musiał/-a zerkać na kartkę ze skróconą wersją pięciu kroków.
Po każdej sesji warto robić notatki. Najlepiej mieć oddzielny zeszyt do opisywania pracy z demonami, ale wystarczy też każdy inny notes. Osoby mające własny pokój mogą wydzielić sobie stałe miejsce na medytację, umieścić tam poduszki, a obok położyć dziennik, żeby wszystko było gotowe do następnej sesji.
Dziewięć relaksujących oddechów
Usiądź na jednym z krzeseł (lub na poduszce) i zamknij oczy.
Weź dziewięć głębokich oddechów „do brzucha”, poczuj, jak brzuch wypełnia się powietrzem. Możesz położyć sobie dłonie na brzuchu, żeby zauważyć jego podnoszenie się i opadanie. Dzięki temu twój oddech będzie naprawdę głęboki, co pomoże ci się rozluźnić.
Przy trzech pierwszych oddechach wyobraź sobie, że twój wdech wędruje do miejsc, w których utrzymujesz fizyczne napięcie, a każdy wydech to napięcie zabiera.
Przy trzech kolejnych oddechach wyobraź sobie, że twój wdech wędruje do miejsc, w których utrzymujesz emocjonalne napięcie, a każdy wydech to napięcie zabiera.
Przy trzech ostatnich oddechach wdychaj powietrze do miejsc, w których utrzymujesz napięcie mentalne/umysłowe, czyli na przykład troski, myśli o tym, co musisz zrobić, lęki, że coś ci się nie uda. Z każdym wydechem uwalniaj z siebie to napięcie.
Tworzenie motywacji
Po dziewięciu rozluźniających oddechach, gdy jesteś spokojny/-a i przytomny/-a, skup się przez chwilę nad swoim motywem do podjęcia tej praktyki. Proponuję, byś robił/-a to dla dobra wszystkich istot, byś wywołał/-a w sobie głębokie, szczere pragnienie uwolnienia siebie i innych od cierpienia. Taka motywacja jest bardzo ważna, gdyż skupiamy się wtedy na współczuciu, a nie na potrzebach ego – w naszym działaniu chodzi nie tylko o nasz osobisty interes, lecz także o większe dobro.
Wywołanie na samym początku właściwej motywacji jest bardzo ważne. Wielki tybetański nauczyciel z XIX wieku, Patrul Rinpocze, powiedział:
Co sprawia, że jakiś czyn jest dobry albo zły?
Nie to, jak wygląda, nie to, czy jest wielki czy mały,
ale stojąca za nim zła lub dobra motywacja.
Gdy przestajemy koncentrować się jedynie na własnych demonach, dużo skuteczniej pomagamy sobie i innym. Przed rozpoczęciem praktyki postaraj się wzbudzić w sercu pozytywną motywację, poczuj, że robisz to nie tylko dla siebie, ale i dla świata. W buddyzmie nazywamy to formułowaniem altruistycznej intencji, dzięki której cała praktyka ma jeszcze większą moc.
KARMIENIE DEMONÓW W PIĘCIU KROKACH
Po tych przygotowaniach możesz zacząć właściwą praktykę. Opiszę teraz szczegółowo jej kolejne kroki.
KROK 1: ZNAJDŹ DEMONA
Ten krok ma trzy fazy:
Podjęcie decyzji, z którym demonem chcesz pracować.
Zlokalizowanie miejsca, w którym trzymasz demona w ciele.
Obserwowanie demona w ciele.
Podjęcie decyzji, z którym demonem chcesz pracować
Przed dokonaniem wyboru warto odpowiedzieć sobie na następujące pytania:
Co pozbawia mnie energii?
Co mnie przytłacza?
Co mnie „zżera”?
Jakie wydarzenie wytrąciło mnie ostatnio z równowagi?
Może to być jakiś stary problem, który ciągle daje o sobie znać, na przykład nawracający lęk, uzależnienie, chroniczny ból czy choroba. Może to być uczucie do drugiej osoby lub szczególna z nią relacja, na przykład obsesja na jej punkcie, pozostawanie z nią w ciągłym konflikcie albo lęk przed nią (mówiąc precyzyjniej, nie będziesz pracować z konkretną osobą, lecz z uczuciem, które ona w tobie wzbudza). Możesz na przykład pomyśleć o konfliktach, które miałeś/-aś kiedyś z partnerem/partnerką czy kolegą z pracy. Albo o demonie lęku, przywiązania, zagubienia. Jedną z najczęstszych przyczyn pojawiania się demonów są właśnie nasze relacje.
Najlepiej wybrać pierwszą myśl, która pojawia się w odpowiedzi na pytanie: „Z którym demonem chcę pracować?”. Czasem pierwszą reakcją jest wtedy: „O, nie, tylko nie to!”. Ja jednak radzę, żeby wybrać właśnie ten problem.
Nie należy się obawiać, że pierwszy demon jest zbyt poważny czy zbyt wielki. Moje doświadczenie mówi, że wypierane demony („tylko nie ten!”) mają większą siłę i są bardziej destrukcyjne, gdy próbujemy ich unikać, niż gdy podchodzimy do nich świadomie. A gdy takiego wielkiego demona nakarmimy, uwolni się dużo energii, którą można wykorzystać jako energię sprzymierzeńca.
Dobrym znakiem rozpoznawczym demona jest też uczucie, które często powraca. Na przykład zdarzają ci się wybuchy gniewu, mimo że nie uważasz się za osobę agresywną. W takim przypadku warto pracować z demonem gniewu. Inne demony mogą mieć związek z powtarzającymi się problemami życiowymi, takimi jak depresja, nieudane związki czy brak pieniędzy.
To tylko kilka przykładów, które pomogą ci zacząć. Jeśli nic nie przychodzi ci do głowy, sprawdź, co dzieje się z twoim ciałem. Może cierpisz na jakieś chroniczne choroby albo dolegliwości? Może cię coś boli albo czujesz jakieś napięcie? Jeśli tak, to zacznij pracować właśnie z tym, bo często pod doznaniami fizycznymi kryje się coś jeszcze.
Jednak bardziej prawdopodobne jest to, że od razu będziesz mieć całą długą listę demonów i trudno ci będzie któregoś wybrać. Pamiętaj wtedy, że tę praktykę będziesz mógł/mogła wykonywać tyle razy, ile chcesz, i z tyloma demonami, ile będzie potrzeba. Nie musisz się obawiać, że wybierzesz niewłaściwego. Zacznij od tego, który pojawia się od razu.
Wykonując praktykę, zaczniesz zapewne odkrywać kolejne demony, które wiążą się albo są ukryte pod demonami, które ujawniły się na początku. Demony są jak rosyjskie matrioszki – jeden siedzi w drugim. Na przykład zaczynasz od uzależnienia od kawy, pod nim odkrywasz demona szefa, który gnębi swoich podwładnych, jeszcze głębiej demona lęku przed porażką, jeszcze głębiej demona, który powtarza, że jesteś głupi i tak dalej. Po prostu zacznij od tego, co pojawia się jako pierwsze, a karmiąc swoje demony, będziesz przedzierać się przez kolejne warstwy. Nie próbuj doszukiwać się jakiegoś głównego demona ani pracować jednocześnie z więcej niż jednym.
Zlokalizowanie demona w ciele
Gdy już wiesz, z czym będziesz pracować, przez chwilę poświęć uwagę swojemu ciału. Skupienie się na fizycznych doznaniach to dobry sposób na ominięcie pułapki intelektualizowania – pomaga „wyjść z głowy” i uzyskać bezpośredni dostęp do mądrości ciała.
Z reguły spędzamy w głowie tyle czasu, że nawiązanie kontaktu z ciałem może wymagać pewnego wysiłku. Pomyśl o problemie czy demonie, z którym chcesz pracować, a potem zacznij uważnie obserwować ciało od czubka głowy po palce u stóp – niczego nie oceniaj, po prostu bądź świadomy/-a pojawiających się doznań. Żeby określić miejsce, w którym zatrzymujesz energię, spróbuj uchwycić, gdzie podąża twoja uwaga, gdy myślisz o danym problemie. Gdy już znajdziesz to odczucie w ciele, postaraj się je jak najbardziej wzmocnić.
Innym sposobem odnalezienia demona w ciele jest świadome wzbudzenie emocji, z którą właśnie pracujesz. Na przykład, jeśli pracujesz ze złością, przywołaj wspomnienie sytuacji, w której ją czułeś/-aś i przeskanuj ciało w poszukiwaniu doznań, które się z tym demonem wiążą. Wszystkie emocje mają w ciele swoje centra.
Jeśli twoim demonem jest przymus odnoszenia sukcesów, to zapewne nieustannie towarzyszy ci demon stresu, kieruje tobą od chwili, gdy się obudzisz, do czasu, aż położysz się spać. W którym miejscu ciała utrzymujesz napięcie? W ramionach? W karku? Szczególnie pomocne w zlokalizowaniu tej energii w ciele może być przypomnienie sobie sytuacji, w której czułeś/-aś się szczególnie zestresowany/-a.
Obserwowanie demona w ciele
Gdy już uda ci się zlokalizować demona w ciele, spróbuj przyjrzeć mu się bliżej. To bardzo ważny etap, bo demony sprawują nad nami władzę, gdy są bezpostaciowe. A w tym momencie zaczynamy je sobie uświadamiać. Nie otwierając oczu, pozwól swojej wyobraźni zagłębić się w doznania płynące z miejsca, które udało ci się zlokalizować. Możesz zadać sobie przy tym kilka pytań:
Jaki kolor mają te odczucia?
Jaki kształt?
Jaką strukturę?
Czy mają jakąś temperaturę?
Jaki dźwięk mógłby się z nich wydobywać?
Jaki zapach mogłyby wydzielać?
KROK 2: NADAJ DEMONOWI OSOBOWĄ FORMĘ I ZAPYTAJ, CZEGO POTRZEBUJE
W drugim kroku prosisz demona, żeby ze zlepku wrażeń – kolorów, faktur, dźwięków, które udało ci się zidentyfikować w ciele, zamienił się w żywą istotę i usiadł naprzeciwko ciebie. Bezkształtnego demona trudno jest zauważyć, a jego personifikacja pozwoli ci się z nim porozumiewać. Odczucia, które odnalazłeś/-aś w ciele, powinny zamienić się w jakąś postać. Może to być zwierzę, osoba, potwór albo jakaś inna istota uosabiająca cechy, które właśnie rozpoznałeś. Nie próbuj niczego kontrolować albo wpływać na wygląd tej postaci, pozwól, by obraz wyłonił się z podświadomości. Transformacja odczuć w żywą istotę wymaga wyobraźni. Jeśli pojawia się coś, co wydaje ci się głupie albo banalne, na przykład bohater filmu rysunkowego, nie odrzucaj tego ani nie staraj się zmienić; pracuj z tym, co się pojawia, bez nanoszenia poprawek. Jednak demon powinien mieć twarz, oczy i kończyny, bo to ułatwia nawiązanie z nim kontaktu. Jeśli demon przybierze postać drzewa czy przedmiotu nieożywionego, na przykład skały, zadaj mu pytanie: „Jak byś wyglądał, gdybyś był żywą istotą?”. Obserwuj, co się wtedy stanie, może sękate drzewo zamieni się w przygarbioną, starą kobietę z opuchniętymi stawami. Zaufaj temu, co się pojawi.

Personifikacja demona
Oto kilka pytań, które pomogą ci wyraźniej zobaczyć swojego demona:
Jaką ma wielkość?
Czy ma ręce lub nogi? Jak one wyglądają?
Jakiego jest koloru?
Jak wygląda powierzchnia jego ciała?
Czy można określić jego wiek?
Czy ma płeć?
W jakim jest stanie emocjonalnym?
Jak się czujesz, patrząc na niego?
Nawiąż z nim kontakt wzrokowy i postaraj się zauważyć wyraz jego oczu. To ważne, żeby go ożywić i stworzyć z nim wyczuwalną więź. W końcu spójrz na demona jeszcze raz i sprawdź, czy nie widzisz czegoś, czego wcześniej nie zauważyłeś/-aś.
Dam taki przykład. Ból, który pojawił się w moim lewym barku, był demonem stresu w postaci czerwonego, chudego, mężczyzny w średnim wieku, nieco większego ode mnie. Miał sterczące włosy, stopy kościotrupa i świdrujący, pełen złości wzrok. Był wyraźnie zirytowany moją osobą. Stał sztywno, ale sprawiał wrażenie bardzo kruchego. Mimo czerwonego koloru był zimny. Taka szczegółowa personifikacja demona jest bardzo ważna, bo jego wygląd jest przekazem od naszej podświadomości. Uważna obserwacja demona dostarcza nam znacznie więcej informacji niż samo ogólne określenie „demon lęku”. Trzymaj się demona, który pojawi się jako pierwszy, nawet gdy twój intelekt będzie próbował go analizować albo gdy zaczną pojawiać się różne inne postaci.
Nie oceniaj się ani nie krytykuj. Najlepiej podążyć za pierwotnym obrazem.
Zapytaj demona, czego potrzebuje
W kolejnej fazie drugiego kroku przechodzimy do bezpośredniej komunikacji z demonem – zadajemy mu trzy pytania, które pomogą nam lepiej zrozumieć, co go zadowoli. Zaraz potem zamieniamy się z nim miejscami. Pytania należy zadawać głośno, w przedstawionej poniżej kolejności, bo to pozwoli nam określić, jakim nektarem będziemy demona karmić:
- Czego ode mnie chcesz?
- Czego ode mnie potrzebujesz?
- Jak się będziesz czuł/czuła, gdy dostaniesz to, czego potrzebujesz?
Jak już wspomniałam, po zadaniu pytań nie czekamy na odpowiedzi, lecz siadamy na miejscu demona. Żeby te odpowiedzi poznać, sam/sama musisz się nim stać.
KROK 3: STAŃ SIĘ DEMONEM
Nie otwierając oczu, przesiądź się na drugie krzesło lub poduszkę i wyobraź sobie, że teraz ty jesteś demonem. Weź jeden lub dwa głębokie oddechy i naprawdę stań się nim. Jak najwyraźniej przypomnij sobie postać, która siedziała naprzeciwko ciebie i „wejdź w buty demona”. Odczekaj chwilę, żeby przywyknąć do tej nowej postaci i dopiero wtedy odpowiedz na zadane wcześniej trzy pytania, wyobrażając sobie, że naprzeciwko masz siebie.

Zazwyczaj wydaje nam się, że patrząc na demona, wiemy, co on czuje, ale zdarza się, że gdy zajmiemy jego miejsce, uczucia są zupełnie inne. Okazuje się na przykład, że demon, który wydawał się groźny, jest przestraszony i stara się siebie chronić. Ten krok bywa najbardziej zaskakującym elementem całego procesu, dlatego usiądź na miejscu demona, nawet jeśli wymaga to pewnego wysiłku lub czujesz się przy tym niezręcznie. Następnie odpowiedz głośno na zadane wcześniej pytania z perspektywy demona, używając pierwszej osoby. Czyli:
- Chcę od ciebie…
- Potrzebuję od ciebie…
- Gdy dostanę to, czego potrzebuję, będę się czuł/czuła…
Czerwony, nastroszony demon stresu, którego wcześniej opisałam, mógłby tak odpowiedzieć na pierwsze pytanie: „Chcę cię ciągle ponaglać do nieustannego wysiłku, żebyś odnosiła więcej sukcesów”.
Bardzo ważne jest, by te pytania oddawały różnicę pomiędzy tym, czego demon chce i tym, czego potrzebuje. Wiele demonów chce naszej siły życiowej albo wszystkiego, co jest w naszym życiu dobre, chce nas kontrolować, ale potrzebuje czegoś innego. Często ich potrzeby kryją się głębiej, dlatego, żeby tam sięgnąć, zadajemy drugie pytanie. Demon uzależnienia od alkoholu może chcieć alkoholu, ale tak naprawdę potrzebuje na przykład bezpieczeństwa czy spokoju. Dopóki nie dotrzemy do potrzeby kryjącej się pod zachcianką, zachcianka będzie dochodzić do głosu.
Na pytanie „Czego potrzebujesz?” demon stresu mógłby odpowiedzieć: „Tak naprawdę potrzebuję poczucia bezpieczeństwa”.
Gdy już dowiesz się, że za chęcią pospieszania cię i zmuszania do większego wysiłku demon stresu skrywa potrzebę bezpieczeństwa, musisz wysondować, jak on się poczuje, gdy ta potrzeba zostanie zaspokojona. To ci powie, czym trzeba demona nakarmić. A zatem na trzecie pytanie demon stresu mógłby odpowiedzieć: „Mógłbym w końcu odpuścić i odprężyć się”. W tym momencie wiesz, że musisz karmić demona odprężeniem.
Demon uzależnienia od papierosów zazwyczaj chce papierosa, ale potrzebuje bezpieczeństwa. Kiedy dostanie bezpieczeństwo, będzie mógł poczuć się spokojny. Czyli jego nektarem będzie uczucie spokoju. Karmiąc demona uczuciem kryjącym się pod pragnieniem tytoniu, zajmujemy się sednem problemu, a nie symptomami. A jeśli demona stresu, który chce sukcesów, choć tak naprawdę potrzebuje odpoczynku, nakarmimy uczuciem odprężenia, położymy kres jego kompulsywnym działaniom.
KROK 4: KARMIENIE DEMONA I SPOTKANIE ZE SPRZYMIERZEŃCEM
Ten krok ma dwie fazy: karmienie demona i spotkanie ze sprzymierzeńcem. Jeśli po nakarmieniu demona poczujesz, że praca jest skończona, możesz od razu przejść do kroku piątego. Praktyka przynosi korzyść nawet wtedy, gdy nie spotykamy się ze sprzymierzeńcem, jednak ta faza daje wielką satysfakcję.
Karmienie demona
Dochodzimy teraz do kluczowego momentu. Wróć na swoje początkowe miejsce. Odczekaj chwilę, żeby dobrze osadzić się w swoim ciele, a potem znów wyobraź sobie, że demon siedzi naprzeciwko ciebie.
Najpierw oddziel swoją świadomość od ciała, tak jakby była ona jedynie obserwatorem całego procesu. Następnie wyobraź sobie, że twoje ciało roztapia się w nektar składający się z uczucia, o którym demon wspomniał w odpowiedzi na trzecie pytanie (co poczuje, gdy dostanie to, czego potrzebuje). W miarę jak nektar zaczyna przybierać określoną formę, uwolnij się od ciała i wyobraź sobie, że świadomość je opuszcza. W trakcie tradycyjnej praktyki czie świadomość wychodzi z ciała przez czubek głowy i łączy się ze zwizualizowaną postacią Tromy, która jest gniewną formą matki mądrości, czarno-niebieską tańczącą boginią, nadzorującą transformację ciała w nektar. Możesz ją sobie wyobrazić, ale wystarczy też, że skupisz uwagę na doświadczaniu ciała, które zamienia się w nektar. W jednym i drugim przypadku twoje ciało powinno się całkowicie rozpuścić. Być może najpierw zaczną się rozpuszczać stopy, a potem stopniowo kolejne części aż do głowy, a być może rozpuścisz się błyskawicznie, w jednej chwili.
Zazwyczaj nektar ma postać płynną, ale może też być gazem lub jakąkolwiek inną substancją, którą podsunie ci wyobraźnia. U niektórych osób przyjmuje postać pary albo dymu, u innych kremu czy nawet lodów! Zauważ jego kolor i to, jak jest podany. Pojawił się w naczyniu, z którego demon ma się napić? A może wygląda jak rzeka płynąca w kierunku demona? Nektar jest kwintesencją tego, co wskazał demon, odpowiadając na trzecie pytanie, czyli uczuciem, którego będzie doznawał, gdy jego potrzeba zostanie zaspokojona. Na przykład, jeśli demon powiedział, że będzie się czuł silny, kochany albo akceptowany, to esencją nektaru powinna być siła, miłość albo akceptacja.
Patrząc, jak demon wchłania nektar, popuść wodze fantazji. Demon może pić twoją ofiarę ustami, może ją wsysać przez pory skóry, może ją wdychać albo przyjmować w zupełnie inny sposób. Cokolwiek sobie wyobrazisz, spróbuj to zobaczyć jak najdokładniej, ze wszystkimi szczegółami. I pamiętaj, że zasoby nektaru są niewyczerpane i że ofiarowujesz go z nieskończoną hojnością. Uważnie obserwuj demona, bo zapewne zacznie się przeobrażać. Czy wygląda tylko trochę inaczej? A może przyjął zupełnie inną postać?
Gdy demon nasyci się całkowicie, jego wygląd znacząco się zmieni. Na ogół staje się wtedy zupełnie inną postacią, ale może też rozpłynąć się w dymie lub we mgle. Nie ma tu żadnego „właściwego” zakończenia, po prostu obserwuj, co się dzieje; niech cały proces toczy się samoistnie, nie próbuj osiągnąć jakiegoś konkretnego rezultatu. To, co ma się pokazać, wyłoni się spontanicznie. Bardzo ważne jest, by nakarmić demona całkowicie, do końca. Twoja ofiara nie może być częściowa ani obwarowana jakimiś warunkami. Jeśli odnosisz wrażenie, że demon jest nienasycony, wyobraź sobie, jak by wyglądał, gdyby był w pełni usatysfakcjonowany.
Kiedyś pracowałam tą metodą z kobietą, która była ofiarą częstej przemocy fizycznej i werbalnej. Zinternalizowała to jako demona nienawiści do samej siebie. Kiedy opowiedziałam jej o czwartym kroku, powiedziała, płacząc: „Nie wydaje mi się, żeby w moim przypadku przyniosło to jakieś skutki. Ten nienawistny głos we mnie nigdy nie daje mi spokoju, nie opuszcza mnie ani na moment”. Gdy jednak dotarła do czwartego kroku, nagle zaczęła się śmiać. A kiedy praktyka dobiegła końca i zaczęłyśmy omawiać to, co się wydarzyło, przyznała: „Wciąż nie mogę w to uwierzyć. Kiedy go nakarmiłam, obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Spojrzałam na te drzwi i zobaczyłam kartkę: POSZEDŁEM NA RYBY”. Nie mogła powstrzymać śmiechu i po raz pierwszy od wielu lat poczuła się wolna od demona nienawiści do samej siebie.
Spotkanie ze sprzymierzeńcem
Gdy pod postacią nektaru dajemy swoje ciało demonowi, jego negatywna energia zostaje przetransformowana w pozytywną siłę. Kiedy nasycony demon znika, my możemy spotkać się z jego siłą w spersonifikowanej formie, możemy zobaczyć, jak owa przetransformowana energia będzie mogła pojawiać się w naszym życiu jako pozytywna, ochronna moc.
Zadowolony demon może przeistoczyć się w życzliwą postać, która stanie się naszym sprzymierzeńcem. Może to być zwierzę, ptak, człowiek, mityczne bóstwo, bodhisattwa[1], dziecko albo jakaś znajoma osoba. Jeśli taka postać ukaże się po tym, jak demon całkiem się nasyci, zapytaj ją, czy jest twoim sprzymierzeńcem. Jeśli nie, niech zostanie na swoim miejscu, a ty poproś sprzymierzeńca, żeby pojawił się obok. Jeśli na miejscu demona, który zamienił się w dym, roztopił w maź albo po prostu zniknął, nie pojawia się żadna inna postać, to i tak możesz spotkać swojego sprzymierzeńca – po prostu poproś go, żeby się przed tobą pojawił. Bez względu na to, jaki kształt przybierze, postaraj się zauważyć w jego wyglądzie jak najwięcej szczegółów. Zobacz, jaki ma wyraz i kolor oczu, w co jest ubrany. Jeśli ukazał ci się przedmiot nieożywiony albo roślina, poproś ją, by wcieliła się w jakąś postać.

Teraz głośno zadaj sprzymierzeńcowi następujące pytania (nie musisz zadawać wszystkich, choć jest to pomocne):
- Jak będziesz mi pomagał/pomagała?
- Jak będziesz mnie chronił/chroniła?
- Czy chcesz mi coś przyrzec albo obiecać?
- Jak mogę nawiązać z tobą kontakt?
Od razu zmień miejsca i stań się sprzymierzeńcem, tak samo jak w kroku trzecim, gdy byłeś/-aś demonem. Odczekaj chwilę, żeby naprawdę rozgościć się w ciele sprzymierzeńca. Poczuj, jak to jest, być czyimś obrońcą i strażnikiem. Na koniec tak konkretnie, jak to jest możliwe, odpowiedz z miejsca sprzymierzeńca na zadane pytania.
- Będę ci pomagał (robiąc to i to) …
- Będę cię chronił (robiąc to i to) …
- Obiecuję ci, że…
- Zawsze się pojawię, gdy…
Gdy sprzymierzeniec powie ci, jak będzie cię wspierał i jak możesz go przywołać, wróć na swoje miejsce. Odczekaj chwilę, aż znów poczujesz się sobą, a potem spójrz na siedzącego naprzeciwko sprzymierzeńca. Teraz wyobraź sobie, że dostajesz obiecaną pomoc i wsparcie, poczuj, jak ta wspierająca energia wnika w ciebie i zaczyna działać. Daj sobie trochę czasu, na rozkoszowanie się tym, co płynie od sprzymierzeńca.
Na koniec wyobraź sobie, że sprzymierzeniec stapia się z tobą, poczuj, jak jego karmiąca esencja łączy się z tobą w jedną całość. Zauważ, jak się teraz czujesz. Tak naprawdę sprzymierzeniec to integralna część ciebie – gdy to sobie uświadomisz, możesz rozpuścić się w pustce. W ten sposób przejdziesz do ostatniego, piątego kroku.
Im straszniejszy jest demon, im większą budzi grozę, tym większa moc sprzymierzeńca, bo jej źródłem jest właśnie siła demona. Żeby wnieść moc sprzymierzeńca do codziennego życia, musimy go przywoływać. Czasem wystarczy utrzymywanie w umyśle jego wyglądu albo słów, które do nas skierował. Można też postawić jego wizerunek lub symbol w miejscu, na które często patrzymy.
Postać, która pojawiła się po zakończeniu karmienia, ale nie była sprzymierzeńcem, nadal będzie mu towarzyszyć. A zatem po uzyskaniu od sprzymierzeńca odpowiedzi na pytania i po przyjęciu jego energii, przyjmij w siebie obie postacie i przejdź do kroku piątego. Kiedyś pod koniec kroku czwartego zobaczyłam przed sobą małą dziewczynkę, która mi jednak powiedziała, że nie jest sprzymierzeńcem. Zaraz potem obok niej pojawiła się sylwetka wysokiej kobiety podobnej do czarnej Madonny – to ona była sprzymierzeńcem. Kiedy z nią rozmawiałam, dziewczynka czekała. Potem wyobraziłam sobie, że obie stapiają się ze mną i przeszłam do kroku piątego.
Sprzymierzeniec może pełnić swoją wspierającą rolę jeszcze długo po zakończeniu sesji. Naucz się korzystać z jego pomocy – możesz na przykład narysować jego portret i powiesić go tam, gdzie spędzasz dużo czasu. Pamiętaj, by zapytać, jak nawiązać z nim kontakt. Pewna kobieta usłyszała od sprzymierzeńca, że może go przywołać, dotykając drewnianych koralików, które nosiła na przegubie ręki. Niektóre osoby kupują pluszową zabawkę albo posążek, który kojarzy im się ze sprzymierzeńcem. Wszystko, co przypomina nam o naszych wewnętrznych zasobach, jest bardzo pomocne.
Mając sprzymierzeńca, możesz spotkać się z nim podczas oddzielnej sesji. Weź dziewięć odprężających oddechów i przywołaj go, poproś, żeby się pojawił. Potem możesz mu zadać pytanie. Zamień się z nim na miejsca, udziel odpowiedzi, wróć na swoje pierwotne miejsce. W ten sposób możesz mu zadać tyle pytań, ile chcesz. Takie spotkania pomagają nawiązać ze sprzymierzeńcem głębszą więź.
KROK 5: PRZYTOMNA ŚWIADOMOŚĆ
Po nakarmieniu demona i zintegrowaniu sprzymierzeńca, ty i sprzymierzeniec możecie rozpłynąć się w pustce. To taki stan, w którym zachowuje się świadomość chwili obecnej. Gdy umysł robi sobie chociażby kilkusekundową przerwę, w miejsce normalnego potoku myśli pojawia się coś w rodzaju odprężonej świadomości. Musisz jedynie na to pozwolić, nie próbując wypełniać tej przestrzeni czymś innym; po prostu bądź. Nie ma tu żadnego „ja”, żadnego „demona” – udało ci się przekroczyć „ja” i jego fiksacje. Ten stan może przypominać rozluźnienie, relaks, spokój, ale nie staraj się osiągnąć go na siłę ani nazywać. Po prostu poddaj się odprężeniu. Możesz dowolnie długo trwać w tym stanie medytacyjnym. Nie wymagaj od siebie zbyt wiele, po prostu pozostań w stanie odprężenia do momentu, aż umysł nie powędruje w jakieś inne miejsce. I mimo że pozornie nic się wtedy „nie dzieje”, piąty krok jest najważniejszą częścią procesu karmienia demonów.

Oto dwie największe korzyści płynące z tej praktyki. Pierwsza to transformacja demonów w sprzymierzeńców, dzięki czemu przestajemy się angażować w wewnętrzną czy zewnętrzną walkę i uzyskujemy dostęp do energii zablokowanej przez konflikt. Drugą korzyścią, bardziej subtelną i dużo ważniejszą, jest otwarcie pojawiające się w piątym kroku, wejście w stan wolny od podświadomej paplaniny, emocjonalnych zakłóceń i innych fiksacji, które składają się na nasze codzienne życie. Coś podobnego zdarza się, gdy po ciężkiej pracy fizycznej padamy wyczerpani na ziemię, tylko że w tym przypadku to „opadnięcie” dotyczy umysłu, a nie ciała.
Niektórzy ludzie opisują ten stan jako spokój, inni jako relaks, a jeszcze inni jako bezkresną przestrzeń. Ja nazywam go „szczeliną”, przestrzenią pomiędzy myślami. Zazwyczaj napotykając taką szczelinę, natychmiast chcemy ją czymś wypełnić – na podobnej zasadzie, kiedy wchodzimy do pustego domu, od razu włączamy telewizor, telefonujemy do kogoś albo zaglądamy do intenetu. W pustej przestrzeni czujemy się niezręcznie. Piąty krok polega na tym, że zamiast wypełniać ową przestrzeń, rozsiadamy się w niej. Nawet, gdy w tej otwartej świadomości pozostajemy jedynie przez chwilę, to i tak zbliża to nas do poznania naszej prawdziwej natury. Gdy powoli przyzwyczajamy się do tego stanu pozbawionego punktów odniesienia, zaczynamy odchodzić od nawykowego lgnięcia. Zazwyczaj jesteśmy tak przywiązani do swoich myśli czy problemów, że nie umiemy tego stanu doświadczać. To trochę tak, jak byśmy pozwolili unosić się i kołysać falom oceanu, zamiast ulegać lękowi przed utonięciem i walczyć o utrzymanie się na powierzchni.
Jak radzić sobie z oporem
Podczas karmienia demonów mogą pojawić się różne formy oporu. Kiedy pracujemy z utrzymującymi się od dawna problemami, także zdrowotnymi, może nam być trudno puścić je i nakarmić demona do syta. Czasem problemy do tego stopnia stają się częścią naszej tożsamości, że nieświadomie – a czasem nawet świadomie – lgniemy do nich. Tak jakbyśmy gdzieś w środku zadawali sobie pytanie: „Kim będę bez swojego problemu?” Przywiązujemy się do swoich zmartwień, do swoich zgryzot. W pewnym sensie zapewniają nam nieustanne zajęcie. Bycie ofiarą, narkomanem albo przekonaną o swoich racjach, złą na cały świat osobą, pochłania wiele energii, dlatego możemy czuć lęk przed przestrzenią, która otworzy się po rozwiązaniu problemu. Być może nieświadomie lgniemy do swoich demonów i w czwartym kroku nie dopuszczamy, żeby się nasyciły. Zdarzają się też trudniejsze przypadki, kiedy uzależniamy się emocjonalnie od energii demona. Na przykład osoba z demonem gniewu może czerpać perwersyjną przyjemność ze swoich wybuchów albo z zastraszania innych.
Najefektywniejszym sposobem pracy z oporem jest wyobrażenie sobie, jak wyglądałby demon, gdyby w czwartym kroku nasycił się do końca. Zazwyczaj przy pojawieniu się oporu doradzam podejście typu „co by było, gdyby”, bowiem pozwala ono ominąć skłonność do trzymania się demona. Przekonałam się, że szczegółowe wyobrażenie sobie, jak demon mógłby wyglądać, gdyby został całkowicie usatysfakcjonowany, otwiera drogę do wolności piątego kroku, mimo że w pewnym sensie wprowadziliśmy demona w błąd.
Innym rodzajem oporu są pretensje i żal do demona, przy których trudno o hojność czy wielkoduszność. W takich przypadkach dobrze jest sobie przypomnieć, że walka z demonem nie przynosiła skutków, więc warto spróbować czegoś innego. Sprawdź, czy uda ci się nakarmić demona choć trochę. W ten sposób powstaje szczelina, dzięki której można stopniowo uwolnić cały żal i nakarmić demona do syta.
Czasem opór wygląda tak, że trudno jest uzyskać od demona odpowiedzi. Wtedy można mu zadać pytanie: „Dlaczego się tu kręcisz, co chcesz osiągnąć?”. Jeśli demon ma trudno rozpoznawalną postać, trzeba powrócić do doznań z ciała, poczekać, aż staną się mocne i wyraźne, a dopiero potem spróbować go zobaczyć.
Gdy mimo to opór nie ustępuje, dobrze jest sprawdzić, czy wiernie podążamy ścieżką pięciu kroków. Jeśli nie, trzeba spróbować ponownie, ściśle przestrzegając instrukcji. Kolejne kroki praktyki zostały ułożone i opisane w bardzo przemyślany sposób, który ma przynieść jak najlepsze efekty.
Proszenie o pomoc
Na początku wykonywania praktyki często pojawiają się rozmaite emocje. Możecie się rozpłakać albo zdenerwować. Mimo to zachęcam do kontynuowania pracy, chyba że naprawdę czujecie, że macie dość. Zapewniam, że silne emocje, pojawiające się wobec spraw i problemów, których próbowaliście unikać, są czymś normalnym. Gdy będziecie wykonywać praktykę pomimo tych trudnych uczuć, to w rezultacie doświadczycie ulgi i uwolnienia. Czasem trzeba pokonać złość na demona, żeby nakarmić go współczuciem, albo pokonać swoje lęki, żeby nakarmić go miłością. Ale już sama próba nakarmienia demona przynosi jakąś zmianę.
Jeśli spotkanie z wielkim demonem paraliżuje cię, zadaj sobie pytanie: „Kto mógłby dać mi siłę potrzebną do złożenia ofiary? Czyjej pomocy potrzebuję?”. Potem wyobraź sobie, że zapraszasz jakąś mądrą istotę, bliskiego przyjaciela, nauczyciela duchowego, który będzie świadkiem całego procesu i udzieli ci wsparcia.
Być może masz już duchowego przewodnika, do którego zwracasz się w trudnych chwilach, może masz bliskiego przyjaciela, terapeutę czy nauczyciela, któremu ufasz. Jeśli tak, wyobraź go sobie naprzeciwko siebie, nad demonem – niech pomoże ci przełamać lęk, żebyś mógł demona nakarmić. Ta wspierająca postać ma być pełnym współczucia pomocnikiem w czasie tego procesu.
KARMIENIE DEMONÓW Z PARTNEREM
To bardzo skuteczna forma pracy, jeśli czujesz, że w czasie praktyki potrzebujesz wsparcia. Przy pracy w parach jednej osobie przypada rola aktywna, a drugiej – rola obserwatora. Potem zamieniacie się rolami.
Przygotowania
Przygotujcie trzy miejsca do siedzenia: dwa zwrócone do siebie dla osoby pracującej i dla demona oraz jedno dla świadka. Świadek powinien siedzieć na tyle daleko, żeby móc dobrze widzieć obie postaci, ale na tyle blisko, żeby czuć z nimi więź.
Poufność
Przed rozpoczęciem pracy należy ustalić zasady dyskrecji. Cokolwiek wydarzy się podczas wspólnej sesji, nie może być omawiane z osobami trzecimi, chyba że ma się na to wyraźne pozwolenie. I trzeba tego zobowiązania dotrzymać, powstrzymując się nawet od znaczących uśmiechów czy aluzji. Nie rozmawiajcie ze sobą na temat sesji, o ile aktywny partner nie wykazuje takiej chęci. Praktyka musi być objęta klauzulą całkowitej poufności i nie wolno tych granic przekraczać.
Świadek
Świadek ma okazywać wsparcie, a nie oceniać czy tym bardziej krytykować. Tak naprawdę rolą świadka jest pełna empatii obecność, która ułatwia cały proces. Świadek nie jest tu terapeutą, nie udziela rad, nie ukierunkowuje osoby aktywnej, lecz jedynie trzyma przestrzeń dla jej doświadczenia i pilnuje, żeby jego partner skrupulatnie realizował kolejne kroki. Dlatego dobrze jest, jeśli ma kartkę ze skróconą wersją praktyki.
Po rozpoczęciu pracy, świadek słucha uważnie i obserwuje wyraz twarzy oraz język ciała partnera, żeby jak najlepiej wczuć się w jego doświadczenie. Na przykład delikatny uśmiech może oznaczać, że demon już się nasycił, co jest sygnałem do następnego kroku.
Jeśli osoba aktywna zaczyna płakać, nie należy przerywać pracy. Często zdarzało mi się widzieć na początku procesu łzy lęku, które potem znikały i następowała jakaś ważna zmiana. Jeśli jednak osoba aktywna jest bardzo wyczerpana czy przygnębiona, świadek może ją zapytać, czy nie wolałaby spotkać się z demonem kiedy indziej. Ale świadkowi nie wolno powiedzieć, że jego zdaniem partner nie wszedł w proces dostatecznie głęboko albo że wybrał niewłaściwego demona – nie wolno mu w jakikolwiek sposób komentować tego, co się dzieje.
Świadek może notować wszystko, co się dzieje podczas pięciu kroków – i to jest jego bardzo ważne zadanie – ale jego rola może się ograniczyć tylko do ustnego prowadzenia partnera. Osobom mniej doświadczonym przyda się kartka ze skróconym opisem praktyki, choć najlepiej by było, gdyby świadek znał kolejne kroki na pamięć i umiał bez wahania prowadzić partnera przez kolejne etapy. Należy bardzo uważać, żeby praktyka nie zamieniła się w rozmowę pomiędzy oboma partnerami – rozmawiać ma osoba aktywna, najpierw z demonem, a potem ze sprzymierzeńcem.
Praktyka
Na początek świadek pyta: „Czy wiesz, z jakim demonem będziesz pracować?”. Osoba aktywna może potem opisać swój problem albo konkretnego demona, którym chce się zająć. Jeśli trudno jej się zdeklarować, warto poświęcić kilka chwil na rozmowę o bogu lub demonie, którego chciałaby nakarmić, bo taka rozmowa ze świadkiem pomaga podjąć ostateczną decyzję.
Następnie świadek prowadzi partnera przez dziewięć odprężających oddechów, a potem razem wzbudzają w sobie altruistyczną motywację do praktyki. Jeśli aktywny partner nie zna praktyki na pamięć, świadek podpowiada mu kolejne etapy. W czwartym kroku, podczas karmienia demona, może od czasu do czasu zapytać: „Co się teraz dzieje? Czy demon się zmienił?”.
Po jakimś czasie może zadać pytanie: „Czy już się nasycił?”. Jeśli demon stawia opór i trudno mu osiągnąć pełne zadowolenie, świadek może zaproponować osobie pracującej, by wyobraziła sobie, jak demon (albo bóg) wyglądałby, gdyby został usatysfakcjonowany. Potem świadek może poprosić, żeby jego partner skinął głową, gdy demon w pełni się nasyci.
Uzyskawszy taki znak, świadek pyta, czy osoba aktywna chce spotkać się ze sprzymierzeńcem i przechodzi do kolejnej fazy kroku czwartym. Należy przy tym pamiętać, że całą rozmowę z demonem i sprzymierzeńcem prowadzi ten partner, który pracuje, a nie świadek. Po zakończeniu kroku czwartego, gdy osoba aktywna zrelacjonuje swoje doświadczenia ze sprzymierzeńcem i roztopi się z nim w pustce, razem ze świadkiem przechodzi do kroku piątego, czyli medytacji w ciszy. Kiedy partner aktywny uzna, że cały proces się zakończył, przejmuje rolę świadka. Omawianie tego, co się wydarzyło w trakcie praktyki, najlepiej odłożyć na koniec, gdy obie osoby przejdą przez wszystkie kroki karmienia demonów.
Trzeba też zwracać uwagę, by osoba aktywna mówiła wszystko w pierwszej osobie. Czyli na przykład, stając się demonem, powinna powiedzieć: „Potrzebuję, żebyś wreszcie zaczęła mnie słuchać”, zamiast relacjonować świadkowi: „Demon mówi, że powinnam zwrócić na niego większą uwagę”.
Warto od razu wyznaczyć sobie regularne terminy takich spotkań, żeby za każdym razem nie ustalać daty kolejnej sesji.
Fragmenty pochodzą z książki Lamy Tsultrim Allione „Nakarmić Swoje Demony – Starożytna Wiedza Rozwiązywania Wewnętrznego Konfliktu”
Tłumaczenie Elżbieta Smoleńska
JAK NAKARMIĆ SWOJE DEMONY?
wideo wyjaśniające pięć kroków
FORMULARZE DO PRACY ZE SWOIMI DEMONAMI I SPRZYMIERZEŃCAMI
Pięć Kroków – praca z partnerem
Pięć Kroków – praca samodzielna
Karmienie swoich demonów – arkusz
Rozszerzony proces ze sprzymierzeńcem
Rozszerzony arkusz do pracy ze sprzymierzeńcem
Wskazówki do pracy z partnerem
[1] Bodhisattwa – w buddyzmie istota doskonała, przyszły budda, który kierując się miłością i współczuciem, powstrzymuje się od osiągnięcia nirwany, by wybawić od cierpienia innych.
Ilustracje dzięki uprzejmości Carole Hénaff.
Musisz się zalogować aby dodać komentarz.